W dniach 20.05-22.05.2024 uczniowie klas ósmej i siódmej SP w Jeleńskiej Hucie wyruszyli na wycieczkę, której celem była integracja/dla klasy ósmej był to ostatni wspólny wyjazd/ oraz poznanie ciekawych miejsc w okolicy Parku Narodowego ”Bory Tucholskie”, spędzenie aktywnie czasu.
Pierwszego dnia po zakwaterowaniu się w domkach ośrodka wypoczynkowego „Psia Góra” w Swornychgaciach i zjedzonym wspólnie bardzo dobrym obiedzie wybraliśmy się na wycieczkę rowerową. Naszym celem było okrążenie jeziora Witoczno i poszukiwanie ukrytych na trasie znaków. Znani z szalonej jazdy rowerzyści gminy Szemud czyli nasi uczniowie, nadali tempo wymagające dużego wysiłku. Oczywiście opiekunowie trzymali się dzielnie, być może spadające łańcuchy przyczyniły się do tego, że udało się dwojgu dorosłym powrócić bez uszczerbku na zdrowiu do ośrodka. Pani Dorota miała więcej szczęścia ponieważ nie przejechała całej trasy wróciwszy z uczniem, którego rower odmówił współpracy i drugim uczniem, który chciał spokojnie jechać. Pan Łukasz został mówiąc kolokwialnie ”przeczołgany”, ale był nieprawdopodobnie dzielny i o własnych siłach powrócił do domku nr 14, w którym zamieszkiwał.
Co można robić po takim wysiłku? Oczywiście kąpać się w jeziorze. Nie wszyscy mieli ochotę na wodną przygodę. Pogoda tego dnia mnie nie zachęcała do wejścia do jeziora, ale uczniowie myśleli inaczej. Pan Łukasz siedząc na przepięknym pomoście i obserwując harce uczniów, zapewne marzył ,że to będzie ostatnia aktywność tego dnia, ale się bardzo pomylił.
Oczywiście nie mógł przypuszczać, że siedząca obok pani Dorota coś knuje.
Po kolacji przez dwie godziny chłopcy grali w piłkę, a dziewczynki zainteresowały się nową grupą, która przyjechała z południa Polski. Grupa składała się z pięćdziesięciu sześciu chłopców, nikt nie miał wątpliwości, że to cudowny traf dla naszych sześciu dziewcząt, mogły nawiązać nowe znajomości. Dodam, że dziewczęta były zdyscyplinowane i podporządkowały się regulaminowi.
O godzinie 21 wychowawcy zarządzili zbiórkę i oficjalnie ogłosili rozpoczęcie nocnych podchodów. Zaopatrzeni w latarki, podzieleni na dwie grupy rozpoczęliśmy rywalizację o przysłowiowe „złotegacie” czyli w tym wypadku „Swornegacie”. Grupa uciekająca uczciwie układała znaki. Niektóre chyba było widać z kosmosu!! Wytrzymaliśmy w ciemnym lesie barrrdzo długo, ale ileż można? Wyszliśmy z kryjówki i postanowiliśmy niepostrzeżenie powrócić do ośrodka. Niepostrzeżenie się nie udało i rozpoczął się pościg ,który szczęśliwie wygrała grupa pierwsza czyli moja. Noc minęła spokojnie, nawet najwytrwalsi w końcu zasnęli.
Drugiego dnia po śniadaniu wyruszyliśmy na dziesięciokilometrowy spływ kajakowy po rzece Brdzie nazywanej „Królową” rzek Pomorza. Jej długość to 238 km., w górnym biegu jest dzika i niedostępna. My przepłynęliśmy odcinek dla początkujących kajakarzy. Tu napiszę krótko, było cudownie, wspaniale, wakacyjnie. Świeciło piękne słońce, świergotały ptaszki, zaniepokojone łabędzie wyglądały ze swoich gniazd, szumiało sitowie. Wszyscy sobie poradzili.
Powróciliśmy na obiad. Co można robić po takim wysiłku? Oczywiście kąpać się w jeziorze. Tym razem pogoda sprzyjała pluskaniu się w wodzie. Po kolacji i po kolejnych dwóch godzinach biegania po boiskach za piłką lub po ośrodku bez piłki poszliśmy na ognisko z kiełbaskami. Chyba ogniska wychodzą z mody, zostało dużo kiełbasek. Jeśli myślicie, że to już koniec dnia to jesteście w błędzie. O godzinie 21 przyszła pora na rewanż w podchodach. Grupa pana Łukasza schowała się tak dobrze jak nasza w poprzednim dniu krzyżując nam plany „uprowadzenia” jednego z jej członków. Czatowaliśmy na nich z pół godziny za krzakami, a oni zakazanym szlakiem przemknęli się do ośrodka. Pan Łukasz twierdzi, że wygrali, my nie twierdzimy ,a wiemy na sto procent, że „Swornegacie” są nasze. W nocy cisza i spokój.
Kolejny dzień to dzień wyjazdu, co można robić ostatniego dnia nad jeziorem?Tym razem nie kąpać się, a siedzieć na pomoście, patrzeć na mieniące się w słońcu wody jeziora, obserwować pluskające ryby i oddychać czystym powietrzem. Przepiękna jest ta nasza Polska. Nadszedł czas odjazdu, ale jeszcze nie do domu.
W Chęcińskim Młynie odwiedziliśmy Ośrodek Edukacji Przyrodniczej ,a dokładniej zagrodę Edukacyjną Narodowego Parku „Bory Tucholskie”.Pani przewodnik bardzo ciekawie opowiadała o zwierzętach, które oglądaliśmy. W większości były to ofiary różnych wypadków, wyleczone przez lekarzy weterynarii i objęte opieką w tym spokojnym miejscu. Widzieliśmy kruki, orły bieliki, kunę, wiewiórki, różne ptaki, koniki polskie, oraz zwierzęta gospodarcze tak zwanych starych ras.
Dalsza droga nie mogła nas nie zaprowadzić do….Mc Donalda. Tym razem zwiedziliśmy restaurację w Kościerzynie. Powróciliśmy o godzinie 16.00 do Jeleńskiej Huty.
Organizatorzy wycieczki:
Dorota Kleistero
Łukasz Ostrowski